Z początkiem kwietnia 2010 r. zacząłem staż w biurze Pani Poseł Elżbiety Łukacijewskiej, w Parlamencie Europejskim w Brukseli. Mój pobyt w stolicy Zjednoczonej Europy trwał okrągły miesiąc i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że był to jeden z najlepszych i najbardziej wartościowych okresów w moim życiu. Każdy dzień przynosił nowe, zaskakujące wydarzenia i tak naprawdę, to do samego końca ciężko było mi zdać sobie sprawę z tego, że naprawdę tu jestem.
Pierwsze kroki, które wraz z moją nowopoznaną koleżanką Izą (odbywała staż w tym samym czasie)stawialiśmy w labiryncie europarlamentu były niepewne i nieśmiałe. Ciężko było dokądkolwiek się udać, by po drodze kilka razy nie zgubić się w gęstwinie korytarzy i pomieszczeń. Mogłoby się wydawać, że nawet posłowie, którzy odbywają już kolejną kadencję w tym wyjątkowym miejscu, do dziś nie znają perfekcyjnie układu budynku. Będziecie mieli trudności ze zlokalizowaniem poczty, za to nie umkną waszej uwadze inne, ciekawe i niespotykane nigdzie indziej w Europie miejsca.
Dla mnie osobiście, z racji kierunków moich studiów (rusycystyka, ze specjalizacją przekładoznawczą), niezmiernie interesującą rzeczą tutaj było właśnie tłumaczenie. Z niedowierzaniem przyjąłem do wiadomości to, że Parlament Europejski zatrudnia setki tłumaczy, którzy dbają o to, by poseł z Hiszpanii zrozumiał, co mówi do niego poseł z Niemiec, a zarazem, by nic nie umknęło uwadze przysłuchującemu się ich dyskusji członkom Parlamentu z Litwy, Polski, czy Bułgarii. Tłumaczenie symultaniczne jest tutaj zorganizowane w sposób perfekcyjny.
Atmosfera, jaka panowała podczas naszego miesięcznego pobytu w stolicy Europy jest nie do opisania. Wszyscy, których spotkaliśmy okazali się niezmiernie życzliwymi, pomocnymi ludźmi. Zawsze mogliśmy liczyć tutaj na wsparcie asystentek Pani Poseł – Iwony i Kasi oraz samej Pani Łukacijewskiej, za co z tego miejsca chciałbym im serdecznie podziękować.
Sama praca, którą wykonywaliśmy już w biurze Pani Poseł, w niczym nie przypominała żmudnej ‘’urzędniczej dłubaniny’’, która jest tak typowa dla naszego kraju i tak bardzo kojarzy się z biurową rzeczywistością. W zasadzie wszystkie zadania które powierzono nam do realizacji stanowiły bardzo ciekawe i zajmujące doświadczenie. Komisje, konferencje, seminaria, grupy robocze, w których również braliśmy udział, trwające nierzadko godzinami, upływały nam tak szybko, że niemal niezauważalnie. Wszystkie spostrzeżenia i fakty przelewaliśmy na papier, już w biurze, pisząc sprawozdania i raporty. Praca w takiej formie trwała zazwyczaj do wieczora.
Wieczory, podobnie jak dnie, również nie należały do nudnych. Bardzo często z budynku Parlamentu wychodziliśmy po godzinie 22, a to za sprawą licznych spotkań wystaw, koncertów, prezentacji i imprez, które odbywały się właśnie w Parlamencie Europejskim. Dzięki temu mieliśmy również okazję i niewątpliwy zaszczyt brać udział w przygotowaniach do wystawy 70. Rocznicy Zbrodni Katyńskiej, połączonej z pamięcią o zmarłych w tragicznej katastrofie w Smoleńsku 10 kwietnia. Nie zawsze jednak było poważnie i refleksyjnie. Weekendy były dla nas czasem odpoczynku i przerwą od Parlamentu. Mimo to, aktywnie wykorzystywaliśmy czas, zapoznając się z topografią Brukseli (ta z kolei okazała się stosunkowo niewielka – wszędzie można trafić na piechotę, spacerkiem), zwiedzając interesujące miejsca i poznając urok tamtejszych zabytków. Miasto stanowi swoisty tygiel kulturowy i narodowościowy. Na ulicach, w biurach, w Parlamencie i innych państwowych urzędach słyszy się różne języki. Nigdy nie ma się pewności, w jakim języku odezwie się współpasażer w windzie, czy sąsiad w ławie, podczas spotkania komisji. Można naprawdę poczuć się tutaj obywatelem Europy.
W ostatni weekend stażu trafiliśmy do Amsterdamu – europejskiej stolicy rozrywki. Śmiało mogę powiedzieć, że był to najciekawszy weekend, spośród wszystkich, które mieliśmy okazję tutaj przeżyć. Jeżeli ktokolwiek będzie miał szansę odbycia stażu w Parlamencie Europejskim, koniecznie musi odwiedzić stolicę Holandii. Nie da się opisać atmosfery tam panującej, zabawy, która nie kończy się nawet nad ranem. Dobry nastój panował zarówno w biurze, jak i na parlamentarnych korytarzach. Wszyscy, niezależnie od tego skąd tutaj przyjechali, sprawiali wrażenie uśmiechniętych i pozytywnie nastawionych do swojej pracy. Czuć było jedność, chęć współpracy, realizację wspólnych celów. Czuć było jednak przede wszystkim, że będąc tutaj, byliśmy nie tyle obywatelami Polski, ale obywatelami Wspólnej Zjednoczonej Europy. I taka chyba właśnie jest Bruksela – również i nasza europejska stolica.