Nie będziemy siedzieć cicho, jeśli w Polsce nadal będą ograniczane demokratyczne prawa. Tym razem nie będziemy już tacy mili i kulturalni, jak ostatnio, gdy daliśmy szansę PiS-owi; rząd nie docenił jednak naszego zachowania - powiedziała Elżbieta Łukacijewska, tłumacząc praktyczny wymiar deklaracji Grzegorz Schetyny. Europosłanka PO odniosła się także do określeń w rodzaju "donos na Polskę". - Zadam takie pytanie: Gdzie było PiS i dlaczego nie protestowało, gdy europosłowie tej partii wnioskowali o debatę na forum PE i twierdzili, że w Polsce są naruszane zasady demokracji? - stwierdziła.
Przemysław Henzel: Pani Poseł, przedwczoraj przewodniczący PO Grzegorz Schetyna opublikował na swoim koncie w serwisie Twitter wpis, w którym napisał, że "Platforma przejmuje obowiązki reprezentowania Polaków w Europarlamencie". Co kryje się za tą deklaracją?
Elżbieta Łukacijewska: Działania obecnego rządu i wsparcie ze strony ugrupowań eurosceptycznych dla wystąpienia Beaty Szydło w Europarlamencie mogą sugerować pytanie, czy aby Jarosław Kaczyński nie ma gdzieś z tyłu głowy myśli o wyprowadzeniu Polski z Unii Europejskiej. Przypomnę, że w ostatnich wyborach na PiS głosowało tylko 19 procent Polaków, podczas gdy w czasie referendum dotyczącego wejścia Polski do UE panowała uniwersalna zgoda, co do takiego kroku. Polacy w ogromnej większości są dumni z tego, że jesteśmy częścią Unii Europejskiej, dostrzegamy np. praktyczny wpływ funduszy europejskich na rozwój naszego kraju. My, jako europosłowie, będziemy w debacie głosem tych, którzy popierają nasze członkostwo w UE.
Oświadczenie szefa PO wzbudziło kontrowersje. Np. Ryszard Petru powiedział dziś w programie "Gość Radia Zet", że deklaracje Schetyny są "zbyt daleko idące". "Nie rozumiem, co poeta miał na myśli" – stwierdził następnie lider Nowoczesnej.
Ryszard Petru nie ma swoich eurodeputowanych w Parlamencie Europejskim, a jednocześnie walczy o zwiększenie poparcia Polaków dla Nowoczesnej na forum krajowym. W jakiejś mierze, nasz elektorat jest cenny dla Petru, i to dlatego prowadzi walkę nie tylko z Prawem i Sprawiedliwością, ale także z Platformą Obywatelską. W każdym razie, w Parlamencie Europejskim, głosu Nowoczesnej nie słychać.
Nowoczesna ustanowiła jednak kontakty z frakcją ALDE, a za jakiś czas ma dojść do sformalizowania tej współpracy. Zresztą PO zapowiadała wcześniej, że jest gotowa poprzeć ewentualną rezolucję ALDE w sprawie Polski.
Jak na razie wszyscy czekamy na decyzję Komisji Weneckiej i to od jej stanowiska zależy kto, i jaką, złoży rezolucję. Nie chciałabym deprecjonować żadnej grupy politycznej, ale ALDE nie jest największa frakcją w PE. Nie widziałam także, oprócz ostatniej debaty, by grupa Grupa Verhofstadta włączała się w zdecydowany sposób w sprawy ważne dla Polski.
Czy PO rozważa współpracę z frakcją ALDE, np. w kontekście zapowiedzi na temat rezolucji?
W Europarlamencie współpraca biegnie "wszerz i wzdłuż" - tutaj nie ma podziału na zasadzie opozycja-koalicja; zamiast tego w praktyce dochodzi do grupowania się poszczególnych sił w PE wokół pewnego projektu czy stanowiska. Świadczy o tym fakt, że np. niektóre propozycje Europejskiej Partii Ludowej popierali europosłowie frakcji S&D i EKR. Tym samym możliwa jest współpraca "wszystkich ze wszystkimi".
Do frakcji Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy należą eurodeputowani PiS, a w skład EPP wchodzą europosłowie Fideszu, czyli partii Viktora Orbana. Możliwy jest zatem konflikt z grupą europosłów Platformy.
W ramach każdej grupy politycznej zdarzają się różnice zdań, a poszczególne delegacje narodowe zajmują nieraz odmienne stanowisko i głosują inaczej niż członkowie tej samej frakcji, pochodzący z innych państw.
Brytyjczycy w EKR bronią jednak mocno działań rządu Prawa i Sprawiedliwości, co pokazała debata w Parlamencie Europejskim.
Wszyscy doskonale wiemy, że David Cameron prowadzi teraz rozmowy z Unią Europejską i każdy jego sojusznik może liczyć na krótkotrwały sojusz z jego strony. Brytyjski premier potrzebuje teraz wsparcia polskiego rządu, i dlatego europosłowie Partii Konserwatywnej wspierają PiS na forum PE. Trzeba jednak pamiętać, że cała grupa EKR to tylko 75 europosłów, wśród których jest 21 Brytyjczyków; nie ma więc przełożenia na wszystko, co dzieje się w Europarlamencie.
Jakie zatem realnie działania, w obecnej sytuacji, może podjąć PO na forum Europarlamentu po "twitterowej deklaracji" Grzegorza Schetyny?
Będzie to cały szereg środków, służących pracy na rzecz Polaków i innych Europejczyków, przede wszystkim będą to działania w zakresie polityki informacyjnej. Chcemy postawić na szczerą dyskusję o tym, co dzieje się teraz w Polsce. Ten kto sądzi, że europejscy politycy nie mają dziś pełnej informacji o decyzjach PiS, jest naiwny lub wprowadza opinię publiczną w błąd. Władze każdego z państw członkowskich UE otrzymują pakiet informacji o sytuacji w danym kraju od swoich dyplomatów, a więc narzekanie PiS-u na skargi pod adresem Polski jest śmieszne i małostkowe.
Chcemy spotykać się z Polakami, by wyjaśniać im mechanizmy funkcjonujące w Parlamencie Europejskim oraz przedstawiać pozytywne strony członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Natomiast w Unii Europejskiej będziemy pokazywać pozytywne przemiany i sukcesy Polski i Polaków, z których jesteśmy dumni. Ważna jest także ścisła współpraca z europosłami z innych krajów podczas prac w komisjach Europarlamentu nad konkretnymi rozwiązaniami prawnymi, mającymi wpływ na Polskę.
Pamiętajmy, że Platforma Obywatelska należy do największej frakcji (Europejskiej Partii Ludowej) w Parlamencie Europejskim, i jej poparcie jest bardzo ważne dla wszystkich decyzji, które tutaj zapadają.
Zdaniem Grzegorza Schetyny, przyjęcie rezolucji PE w sprawie Polski, jest cały czas możliwe. Czyli można domniemywać, że PO poparłaby taką rezolucję?
Nie wykluczamy, że Platforma Obywatelska może być autorem takiej rezolucji. Uzależniamy wszystko od stanowiska Komisji Weneckiej i wtedy podejmiemy decyzję o jej przygotowaniu i jej treści. Z pewnością będzie zwracać uwagę na naruszanie standardów demokratycznych; nie jest to akt legislacyjny, ale ma ona pewną siłę, bo nie ma rządu w Europie, który chciałby przyjęcia takiej rezolucji.
A czy PO poparłaby zorganizowanie kolejnej debaty na temat Polski w Parlamencie Europejskim, gdyby pojawił się taki wniosek?
Jeśli w Polsce nadal będą podejmowane decyzje, które nie służą Polakom i ograniczają ich demokratyczne prawa, o które walczyliśmy latami, to z pewnością nie będziemy siedzieć z założonymi rękami i zamkniętymi ustami. Tym razem nie będziemy już tacy mili i kulturalni, ostatnio daliśmy po prostu szansę PiS-owi, szansę o którą ta partia apelowała. Rząd Beaty Szydło nie docenił jednak wtedy naszego kulturalnego zachowania. Mam nadzieję, że nie będzie dochodzić do naruszania zasad demokracji w Polsce, ale jeśli działania partii Jarosława Kaczyńskiego nadal będą zmierzać w tym kierunku, to wtedy, niewątpliwie, dojdzie do kolejnej debaty w PE.
Angażowanie Unii Europejskiej w wewnętrzne sprawy Polski budzi jednak nie tylko opór ze strony Prawa i Sprawiedliwości, ale także polityków innych partii.
Polska jest ważnym krajem w UE. Przez lata nasz kraj był liderem pozytywnych zmian i miarą osiąganych sukcesów. Wielokrotnie stawiano nas także za przykład jak kraje powinny radzić sobie z kryzysem oraz dobrego wykorzystywania środków unijnych. Dzisiaj wielu polityków w Europie jest zaniepokojonych rozwojem sytuacji w Polsce. To nie jest tak, że PO skarży się w Unii Europejskiej, bo dziś mamy Europę bez granic, gdzie obieg informacji jest praktycznie natychmiastowy.
Politycy PiS krytykują jednak działania na poziomie UE, twierdząc, że każdy taki przypadek to złożenie "donosu" na Polskę.
Oceniając słowa o "donosie", zadam takie pytanie: Gdzie było Prawo i Sprawiedliwość i dlaczego nie protestowało, gdy europosłowie tej partii wnioskowali o debatę na forum parlamentu i twierdzili np., że w Polsce są naruszane zasady demokracji. Nie słyszałam wtedy także, by ktokolwiek w Polsce mówił, że PiS donosi na Polskę, nie słyszałam również społecznego oburzenia. Partia Jarosława Kaczyńskiego stosuje retorykę na zasadzie: "Jak biją dziecko w domu, to jest tylko sprawa rodziny, aż wydarzy się nieszczęście". Ale my, Polacy, przeszliśmy zbyt długą i ciężką drogę, by odnieść sukces i PiS nie prawa pozbawiać nas dumy z tych osiągnięć Polski.
Tak czy inaczej można spodziewać się, że PiS będzie odwoływał się do retoryki o "donosie".
Mam nadzieję, że taka retoryka się już wypaliła. Większość Polaków, także część wyborców PIS jest zaniepokojona tym, w jakim kierunku toczą się zmiany w Polsce. Pamiętajmy, że partia, która zwyciężyła może wiele, ale nie może wszystkiego. I o tym powinien pamiętać obecny rząd.
Źródło: www.onet.pl