Pomysł utworzenia agencji, która będzie wspierała mobilność pracowników, jest godny pochwały, ale zadania takiej instytucji powinny być przede wszystkim informacyjno-edukacyjne i nie powinny pokrywać się z kompetencjami krajów członkowskich, ani stanowić pretekstu do wprowadzania protekcjonizmu gospodarczego, mówi Elżbieta Łukacijewska, kontr-sprawozdawca opinii do rozporządzenia o powołaniu Europejskiego Urzędu ds. Pracy z ramienia Grupy EPL i poseł do Parlamentu Europejskiego.
Komisja Europejska nie ukrywa, że jednym z jej priorytetów w ramach tzw. Filara Praw Socjalnych jest przyspieszenie reform unijnego rynku pracy, aby uregulować proces transgranicznej mobilności pracowników. Od 2010 r. liczba takich osób (pracujących i żyjących w innych krajach członkowskich) wzrosła do 17 milionów. Utworzenie Europejskiego Urzędu ds. Pracy (z ang. ELA) jest kolejnym, po rewizji dyrektywy o pracownikach delegowanych i pakiecie mobilności, krokiem w stronę ustanowienia jednolitych zasad funkcjonowania pracowników na rynku wewnętrznym.
Propozycja Komisji nadaje Urzędowi różne kompetencje, ale jego głównym celem powinno być edukowanie i udostępnianie informacji przedsiębiorcom o możliwościach płynących z uczestnictwa w jednolitym rynku i obowiązujących przepisach czy procedurach, a pracownikom - o ich prawach i świadczeniach, które im przysługują.
Chciałabym żeby agencja stała się właśnie takim „help-deskiem”, czyli punktem pomocy dla małych i średnich przedsiębiorców, a także dla pracowników. Powinna dlatego prowadzić przyjazną i dostępną bazę wiedzy, w której można odnaleźć informacje o prawie pracy wszystkich krajów członkowskich oraz uzyskać pomoc i usługi doradcze. Jest to dobra propozycja, w szczególności dla małych przedsiębiorstw i pracowników, których nie stać na sztab prawników, i którym często trudno jest orientować się w gąszczu przepisów międzynarodowych. We Francji dla przykładu sposób naliczania wynagrodzenia jest bardzo skomplikowany, wymaga dobrej znajomości lokalnego prawa, ale także układów zbiorowych pracy. Dodatkowo, kara za błędne naliczenie wynagrodzenia może sięgać kilkunastu tysięcy euro, dlatego takie funkcjonowanie Europejskiego Urzędu ds. Pracy, aby mógł pomóc przedsiębiorcom i pracownikom w pełnym uczestnictwie we wspólnym rynku to dobry sposób wykorzystania pieniędzy europejskich podatników.
Przeprowadzanie wspólnych kontroli transgranicznych może pozytywnie wpłynąć na egzekwowanie istniejącego prawa i usprawnić funkcjonowanie jednolitego rynku, ale pod warunkiem, że kraj członkowski wyrazi na to zgodę wcześniej, a kontrole przeprowadzane będą w sposób niedyskryminujący. Nie chciałabym, aby agencja stała się pretekstem do promowania przez posłów z Europy Zachodniej protekcjonizmu i ograniczania konkurencji na swoich rynkach, czego świadkiem byliśmy wszyscy np. przy okazji niedawnych prac nad Pakietem Mobilności.
Ważne jest utrzymanie zapisu o dobrowolnym uczestnictwie państw członkowskich w działaniach kontrolnych urzędu i możliwości jego uczestnictwa w mediacjach, ale w charakterze doradcy, o co będę zabiegała. Nadrzędnym zadaniem agencji powinno być informowanie, edukowanie oraz analizowanie i następnie udostępnianie danych, które można w przyszłości wykorzystać.
Ostatnią kwestia, która jest dla mnie szczególnie istotna, to umiejscowienie samego Urzędu. Dla zachowania transparentności, uważam, że powinien znajdować się w kraju, o największej mobilności pracowników i dlatego będę zabiegać, aby znajdował się w Polsce.
Liczę na wsparcie i aktywność pani minister Elżbiety Rafalskiej i polskiego rządu.