Wydrukuj tę stronę

Sebastian Podmiotko

"Nigdy nie byłem dobry w pisaniu wspomnień czy pamiętników. Ale to nic, spróbuję zrobić to jak najlepiej. No więc mój miesiąc w Brukseli wyglądał następująco.

 

Operacja "Staż w Brukseli" rozpoczęła się w moim przypadku 29 lutego 2016 r. Najpierw lot Warszawa - Bruksela Charleroi, później transfer na dworzec Midi, w końcu przejażdżka tramwajem linii 81. Na miejsce dotarłem chwilę po 23. Rozpakowałem się, wziąłem prysznic i położyłem się spać.

 

Próg budynku Parlamentu przekroczyłem po raz pierwszy następnego dnia o godzinie 9. Pod głównych wejściem szerokim, serdecznym uśmiechem przywitała mnie Iwona - jedna z asystentek. Kilka formalności, wyrobienie tzw. badge'a i byłem już gotów do tego, aby udać się na dwunaste piętro, czyli tam, gdzie mieści się biuro. Na miejscu poznałem Agnieszkę - drugą z asystentek i Panią poseł. Zarówno Agnieszka jak i Pani poseł były bardzo przyjazne i serdecznie, dlatego od razu udało nam się przełamać pierwsze lody.

 

Pierwsze dni upłynęły mi spokojnie, co nie oznacza, że się nudziłem. Pomału wdrażałem się w funkcjonowanie biura jak i Parlamentu. Uczestniczyłem już w pierwszych posiedzeniach i tzw. wysłuchaniach. Po kilku dniach, zachęcony przez Iwonę i kilka innych osób zdecydowałem, że pojadę na sesję plenarną do Strasburga.

 

Podróż tam była sporą przygodą - Belgię i Ardeny nawiedziła burza śnieżna. Nieprzejezdne autostrady, widok zza okna niczym w Skandynawii. Ale udało się! Po 7 godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce. Moje pierwsze wrażenie? Dziwny budynek, pokręcony i skomplikowany. Korytarze wąskie, a biuro ciasne. Byłem tym troszeczkę zaskoczony.

 

Czas i tempo pracy w Strasburgu są ekstremalne. Stwierdzenie "praca od rana do wieczora" nabiera tam zupełnie innego wymiaru. Mimo, że byłem tam wyłącznie w charakterze stażysty, to atmosfera tam panująca mocno mi się udzieliła. Te cztery dni minęły bardzo szybko. Kolejne doświadczenie miałem więc już za sobą.

 

Trzeci tydzień był tzw. tygodniem Komisji. Nastąpiło, można rzecz, delikatne wyhamowanie. Tym sposobem uczestniczyłem w posiedzeniach Komisji Transportu oraz Komisji Środowiska. Sporządzałem notatki, uważnie słuchałem debat i wypowiedzi.

 

Tak też nadszedł koniec mojego stażu. Wspomnienia te piszę podczas jego ostatniego dnia. A już zaczynałem się przyzwyczajać. No nic, trzeba działać dalej, uczyć się i rozwijać.

 

Podsumowanie? Staż był dla mnie świetnym doświadczeniem - mogłem zobaczyć, jak Parlament Europejski funkcjonuje od środka, minąć wielu znanych europosłów, także sporo się nauczyć. Wiedzę nabytą tutaj z pewnością w przyszłości wykorzystam. Jak? To się jeszcze okaże.

 

Na koniec pragnę z całego serca podziękować za ten miesiąc cudownym dziewczynom, jakimi są Agnieszka i Iwona, za ich wskazówki, wyrozumiałość i poczucie humoru. Pani poseł dziękuję zaś za możliwość odbycia stażu, serdeczność i wyczerpujące odpowiedzi na moje pytania.