Wydrukuj tę stronę

Magdalena Pawlik

Czwartek, 1 marca 2018 roku. Bruksela przeżywa atak zimy. Zziębnięta czekam przed imponującym wejściem do Parlamentu na asystenta pani poseł, który ma mi pomóc w wyrobieniu tzw. badge’a, czyli w slangu parlamentarnym elektronicznej przepustki, i zaprowadzić mnie do biura. Gdy już trafiam do biura pani poseł zostawiam ciężki płaszcz i idę poznać gmach Parlamentu. Okazuje się, że jest to przede wszystkim budynek dostosowany do wszelkich potrzeb swoich pracowników  — znajdziemy tu nie tylko stołówkę, Carrefoura, fryzjera, centrum IT, ale też i bibliotekę. Szczególnie to ostatnie miejsce przyciąga moją uwagę i w pierwszych dniach stażu wypożyczam masę książek o tłumaczeniu dla potrzeb instytucji unijnych.

 

Jako studentka tłumaczeń ustnych zwracam również uwagę na rozwiązania techniczne. Polityka wielojęzyczności w instytucjach unijnych sprowadza się do możliwości wypowiedzi każdego posła i posłanki w swoim języku ojczystym podczas debat w komisjach i posiedzeń plenarnych. Instytucje unijne zatrudniają największą liczbę tłumaczy na świecie i muszą przy tym zapewnić tłumaczom jak najdogodniejsze warunki pracy. Stąd wynika kilkuosobowa obsada każdej z 24 kabin tłumaczeniowych podczas trwających czasami wiele godzin posiedzeń. Przysłuchuję się tłumaczeniom na polski, niemiecki, angielski i szwedzki, dostrzegając jak tłumacze w poszczególnych kabinach włączają i wyłączają naprzemiennie swoje mikrofony. Jeszcze będę miała okazję z nimi porozmawiać w trakcie stażu.

 

Jednak staż to nie tylko możliwość udziału w konferencjach i korzystania z bogatych źródeł tutejszej biblioteki. To również szereg obowiązków, które mają pomóc całemu zespołowi w bieżącej pracy — chociażby sporządzanie notatek z posiedzeń komisji i relacjonowanie ich przebiegu, analiza raportów i poprawek złożonych przez inne frakcje lub posłów, czy wyszukiwanie informacji na tematy poruszane na debatach, w których uczestniczy pani poseł. Częścią naszej pracy jest również relacjonowanie tego, co danego dnia działo się w Parlamencie wyborcom pani poseł. Mówię o “naszej pracy”, ponieważ w trakcie stażu nigdy nie byłam traktowana jak stereotypowa stażystka, której jedynym zadaniem jest parzenie kawy. Wręcz przeciwnie: jeżeli tylko wykazywałam zainteresowanie konkretnym tematem, asystenci pani poseł powierzali mi odpowiedzialne zadania, których efekty następnie musiałam przedstawić bezpośrednio pani poseł. Znakomitym przykładem był chociażby udział w porannej debacie na temat praw pasażerów kolejowych, podczas której reprezentowałam biuro pani poseł Łukacijewskiej.

 

Staż w Brukseli to również doskonała okazja do zwiedzania okolicy. Pracownicy Parlamentu zaczynają weekend w południe w piątek. Wykorzystuję ten czas na zwiedzanie samej Brukseli, ale również na wyjazd do przyjaciół w Walonii i wycieczki do Antwerpii, Brugii i Gandawy. Zaskakuje mnie fakt, że w tak niewielkim państwie jest tyle urokliwych miast, z których każde ma swój niepowtarzalny klimat i charakter. Warto w tym miejscu wspomnieć olbrzymią ofertę spędzania wolnego czasu w samej Brukseli — osoby poniżej 26. roku życia mogą skorzystać tutaj z szeregu zniżek na wstęp do jednych z najlepszych muzeów i galerii, jakie miałam przyjemność zobaczyć. Z przysmaków zdecydowanie mogę teraz polecić frytki belgijskie, wafle z polewą czekoladową i lokalne piwa, których ogromny wybór wprawił mnie w niemałe osłupienie, gdy musiałam zdecydować się, którą z setek butelek przekazać swojemu tacie w prezencie!

 

Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że miesiąc spędzony w Brukseli był jednym z najbardziej owocnych i satysfakcjonujących w moim życiu. Ujmuję mnie szczególnie bezpośredniość i życzliwość w relacjach między posłami, asystentami a stażystami — fenomen, którego nigdy wcześniej nie zaobserwowałam w Polsce. Dziękuję całemu zespołowi, Agnieszce, Arturowi i Maćkowi, którzy sprawili, że mój staż był zarówno pracowity, jak i przyjemny. Przede wszystkim dziękuję pani poseł Elżbiecie Łukacijewskiej za możliwość odbycia stażu w jej biurze. Dzięki niej miałam okazję zaobserwować, jak Parlament działa od przysłowiowej kuchni, co na pewno znajdzie odzwierciedlenie w moich dalszych badaniach naukowych nad tłumaczeniem unijnym.